wtorek, 20 kwietnia 2010

Spóźnienie na pociąg niesie ze sobą poważne konsekwencje!

Witajcie, 

Z powodów oczywistych, wstrzymałem się od publikowania jakichkolwiek recenzji w ubiegłym tygodniu. Materiału na nowe nagromadziło się za to co nie miara. 

Bez zbędnych ogródek, zacznę więc od recenzji pierwszej.

Uda czy Powieki? Kuszą tak samo...

W piątek 9 kwietnia, w klubie na Krakowskim Kazimierzu odbył się interesujący koncert dwóch grup muzycznych- rodzimej Krakowskiej formacji UDA oraz Warszawskiej grupy POWIEKI

Koncert reklamowany plakatami obwieszczającymi muzykę z pogranicza szpiegowskiego jazzu i psychodelii przyciągnął nasze skromne grono w progi tegoż klubu. Na moje nieszczęście i co dziwne w stosunku do zwyczajów klubowych- koncert rozpoczął się punktualnie, przez co straciłem sporą część występu grupy UDA. Moje niezadowolenie z tegoż powodu spotęgowała fantastyczna gra zespołu, którego muzykę dane mi było poznać. W ciągu krótkiego występu jakiego byłem świadkiem, rzuciła mi się w oczy przede wszystkim, niesamowita koncentracja perkusisty, który choć wydawał się zasypiać, utrzymywał trio w rytmie, co przy zmianach tegoż, było nie lada wyczynem.  Drugą postacią która zrobiła na mnie wrażenie był gitarzysta wykorzystujący swój instrument na wszystkie możliwe sposoby. Także i bas, powodował miłe uczucie, nadając całości ład i ogładę. Ogólne wrażenie? BOMBA!

Zresztą sami posłuchajcie jak brzmi zespół- na przykładzie utworu "Pomórnik" który na mnie osobiście zrobił niebywałe wrażenie. 

I jeszcze feministyczna pani pedagog dla wszystkich sfrustrowanych uczniów...

Robi wrażenie prawda? Dla mnie osobiście, formacja wyczynia rzeczy podobne do zespołu Orange The Juice, o którym już zresztą kilka razy mówiłem i pisałem. 

Nie wierzycie? Nie pamiętacie? Przypominam więc zespół:

Strona zespołu UDA na portalu myspace: http://www.myspace.com/udauda

POWIEKI, nie zrobiły już na mnie tak dużego wrażenia, i to wcale nie przez to że są z Warszawy:). Ot po prostu ich muzyka, nie przemawiała do mnie... do pewnego momentu, ale o tym później.

Tym co skupiało uwagę był na pewno gitarzysta, który swoimi postawami wprawiłby w zakłopotania nie tylko Avril, ale i pewnie większość młodych artystów muzyki indie rockowej.

Przez sporą część koncertu skupiałem się na perkusiście, który pruł przez fale muzyki zespołu nie zbaczając na wyrastające to tu to tam gitarowe i basowe góry lodowe. 

I w końcu wokal. Miejscami podwójny, częściej solowy. Wokal nadał całości kształtu przypominającego wariację na temat spotkania CKOD z Myslovitz. Ciekawa mieszanka, która w mojej głowie zaowocowała kilkoma obrazami i paroma muzycznymi uśmiechami. 

Muzyka zespołu, przepełniona efektami, była momentami zbyt przytłaczająca, by być zjadliwą, a teksty nie zawsze trafiały do mojego serca. Wyjątkiem, który zmienił w koncercie wszystko był dla mnie utwór "Zapalniczki". 

"Zapalniczki" sprawiły, że zachciało mi się słuchać, nie tylko gry ale i tekstu. Niestety nie udało mi się znaleźć odpowiedniego video na youtube, dlatego odsyłam was do strony na portalu myspace.

Strona zespołu POWIEKI na portalu myspace: http://www.myspace.com/powieki

A na zachętę zostawiam wam "Algorytm lotu", nie mniej ciekawa kompozycja, która spokojnie mogłaby rywalizować z większością polskiej sceny rockowej. 

Dlatego, nie zrażajcie się na koncertach tym, że jest zbyt głośno lub image sceniczny nie odpowiada wam! Często możecie w ten sposób przegapić bardzo fajnych wykonawców, którzy choć nie sprzedają miliardów płyt, to są ciekawymi elementami sceny muzycznej. Jak choćby Powieki czy Uda. Całość koncertu oceniam na 8 w mojej 10 stopniowej skali N. Brawo i oby tak dalej. Z pełną świadomością skutków, zapraszam was więc na kolejne koncerty w Kawiarni Naukowej. 


Czas i na obiecywaną kolejną płytę, tym razem nieco olejną. 

Dlaczego olejną i kto stworzył dzisiejszy temat? Zespół RAZ DWA TRZY i jego nowa płyta "Skąd dokąd" zrobiły na Niezależnym spore wrażenie. Ba możliwe że będzie to najlepsza płyta pierwszego kwartału tego roku. Złośliwi powiedzą, że nasłuchałem się Trójki, i dlatego z takim entuzjazmem opiszę płytę. Prawda jest taka, że choć wspomniana stacja przesadzała z puszczaniem utworu "Dalej niż sięga myśl", to jednak opinię na temat materiału wyrobiłem sobie sam. 

Płyta kompozycyjnie oleista. Dlaczego? Ci którzy znają twórczość zespołu wiedzą, że dominują w jego muzyce nuty i dźwięki niskie, które brzmią tak, jakby poruszały się w bardzo upalnym powietrzu po świeżo wylanym asfalcie. Taki urok zespołu. Nowa płyta oferuje nam 11 utworów, kompozycyjnie wspierających się nawzajem. Nie będę rozpisywał się na temat wszystkich, ocenię te które spodobały mi się najbardziej. 

Największe wrażenie zrobił na mnie utwór "Już" utrzymany w konwencji lekko nawiązującej do reggae. Przyjemny i mało agresywny tekst idealnie komponuje się z stonowaną grą gitar. 

Utwór numer dwa na liście, to na pewno "Oto papieros w dłoni", który chętnie umieścił bym w soundtracku z filmu "Kawa i Papierosy". Majstersztyk w tekście, jak i aranżacji muzycznej. Niby wszystko o niczym, a jednak robi wrażenie. 

Brawo. 

I wreszcie numer trzy- "Zgodnie z planem" piosenka, która pomimo że znajduje się na trzecim miejscu mojej listy, powinna być traktowana jako najlepsza w całym zestawieniu. Muzycznie dopasowuje się ona do każdego nastroju, co sprawdziłem na sobie. Polecam szczególnie tym, którzy zmęczeni, chcą wypocząć i zrelaksować się po ciężkim dniu pracy. 

Czas na ocenę ogólną płyty:

W skali 1/10 N "Skąd dokąd" otrzymuje kolejno:

Muzyka ...............................N N N N N N N N N N 

Teksty..................................N N N N N N N N N N 

Cena......................................N N N N N N N N N N

Okładka.................................N N N N N N N N N N 

Ogółem..................................N N N N N N N N N N

Jednym słowem...


Z muzycznym poważaniem :) Niezależny Recenzent Miejski


czwartek, 8 kwietnia 2010

Do wah diddy

Wiosno przybyłaś! 

I tak mnie zajęłaś, że zapomniałem o notatkach na blogu... ups...

Bywa i tak, że by znaleźć temat do recenzji przeczekać trzeba huk armatnich dział i krzyk barbarzyńskich hord. A ja czekałem, czekałem i wreszcie doczekałem się czasu gdy na spokojnie mogę zrecenzować trzy płyty jakie niedawno ujrzały światło sklepowych witryn. 


Oczywiście, wszystko należy serwować z umiarem, dlatego jeden wpis, jedna płyta:)

Dziś skupimy się na... Dodekafonii Grabaża i zespołu Strachy na Lachy. 

Ta niezwykle płodna w twórczości formacja, po raz kolejny udowadnia nam, że nie śpi a obserwuje i tworzy muzykę, która przypadnie do gustu szerokim masom młodzieży. No tak, płyta skierowana jest do słuchaczy w wieku od 12 do "dwudziestuparulat", przy czym "dwudziestoparolatkowie" wysłuchają jej bardziej z sentymentu do Grabaża niż z rzeczywistego przekonania o wielkości, twórczości rzeczonego zespołu. 

Niemniej jednak materiał zamieszczony na płycie, podzielony na 11 utworów, prezentuje się przyzwoicie, na tle wybryków Polskiej sceny muzycznej.

Kto nie wie o czym piszę, może przywitać się z poniższym materiałem, ale tylko przy stwierdzonym uszkodzeniu słuchu, skończeniu 21 lat i na własną odpowiedzialność!



Ale, ale, wracajmy do tematu Dodekafonii. Tytuł płyty, tak dla wyjaśnienia nie jest tylko śmiesznym słowem, ale nazwą techniki muzycznej, opierającej się na ciekawych zasadach. Kogo interesują szczegóły, winien zasięgnąć informacji ze źródeł encyklopedycznych lub... pseudo encyklopedycznych jak np Wikipedia.

Płyta choć artyzmem nie powala, i niestety znów trąci grafomanią tekstów, jest przyjemna, zwłaszcza kiedy chcemy posłuchać czegoś podczas sprzątania. Energetyczna, nieszkodliwa i na tyle prosta, że nie atakuje nas głębokimi aluzjami. Ot kawałek muzyki od Grabaża, który chyba już na zawsze rozstał się z czasami kiedy Welwetowe Swetry czy Ezoteryka Poznania miała sens. 

Myliłby się jednak ten, który uważa, że skoro Grabaż współpracuje ze Strachami, nie odwołuje się do wcześniejszej twórczości. Oczywiście, muzycznie słychać przedłużenie tego czego mogliśmy posłuchać na Pile Tango, Strachy na Lachy, Autorze czy Zakazanych piosenkach. W tekstach jest już jednak ostrzej, czy to za sprawą "Żyję w kraju" ostro nawiązującego do Polskich realiów politycznych, czy "Chory na wszystko", gdzie w tekście Grabaż jasno zaznacza

"Ty ciągle i wciąż masz mi za złe, że już nie mieszkam w Punk Rock City
Mieszkam w całkiem innym miejscu Polski i cierpię na syndrom sztokholmski

Śpiewam już tylko o Polsce i o złej miłości złe piosenki o złym systemie
Polska przychodzi do mnie tylko po autograf dla miłości zaś jestem złudzeniem"

Dobre podsumowanie, w sumie racją jest że od czasów kiedy ukazały się Marchef w Butonierce i Bułgarskie Centrum, w twórczości artysty więcej jest wyrazów miłości i ballad, niż rzeczywistego buntu. 

Co do muzyki na płycie. Jak już zaznaczyłem, nie jest agresywna- pomimo świetnych partii gitar i ściany dźwięku, która narasta by zjeść słuchacza, wszystko jest na tyle stonowane by nie dawać złudzeń o ewentualnym powrocie. 

Dodatkowo, każdy mocniejszy utwór stłumiony jest następnym, który wręcz usypia... i tak mamy w przypadku piosenki Ostatki, po której pojawia się długie i nudne Cafe Sztok. 

Największe wrażenie zrobił na mnie utwór Dziewczyna o chłopięcych sutkach, nie tylko za sprawą odkręconego tekstu, ale także wspomagającej Grabaża pani Natalii Fiedorczuk. 

I za tekstem piosenki... 

"Czy jeszcze dalej wyliczać mam?"

O tym, czy płyta jest dobra, przekonać możecie się sami, w końcu jest youtube, a przede wszystkim sklep :) Co najciekawsze, w pierwszym miesiącu po wydaniu, album zanotował spory sukces- uznano go bowiem za najlepiej się sprzedający. 

Muzyka zespołu- cóż, nie każdy ją pokocha, nie każdy przy niej odleci- wielu ominie ją szerokim łukiem by trafić, może na albumy, które zaproponuje już niebawem. 

A teraz czas na ocenę...

W skali 1/10 N Dodekafonia otrzymuje kolejno:

Muzyka ...............................N N N N N N N N N N N

Teksty..................................N N N N N N N N N N (nie każdy odleci, nie każdemu się spodoba, wielu powie że to grafomania)

Cena......................................N N N N N N N N N N

Okładka.................................N N N N N N N N N N  (z uwagi na to że lubimy Rumuńskie klimaty :)

Ogółem..................................N N N N N i (N na zachętę) N N N N 

WiĘści dziś nie będzie. Komentować opóźnień na rondzie Ofiar Katynia nie będę- znów coś wykraczę i będzie na mnie. Widać nawet Inspektor Gadżet nie pomógł w sprawnym trzymaniu się terminów:(

Śmierdzące kupy na chodnikach i trawnikach też już były, więc temat uważam za wyschnięty. Pozostaje więc tylko budowa nowego biurowca na ulicy szlak, w sąsiedztwie pałacu Tarnowskich, ale ten temat... a zresztą!

1. Budują biurowiec w parku Jalu Kurka. "To skandal"

Tak oczywiście to skandal. Po raz kolejny okazuje się, że w Krakowie nie można nic wybudować, ni odnowić. Nie da się, bo zawsze komuś będzie to przeszkadzać. Co prawda inicjatywa ocalenia hotelu Forum jest słuszna, ale oprotestowanie budowy biurowca na zdewastowanej działce sąsiadującej z ZAMKNIĘTYM parkiem, uważam za irracjonalność. Jak czytamy w artykule, sąsiedzi parku oburzeni są planami budowy z uwagi na to, że park jest jedynym obszarem zielonym w okolicy i jest on niezbędny do prawidłowego funkcjonowania kwartału. Zgadzam się z tym, że sam obszar zielony zamknięty jest od lat 3 i nikt specjalnie się tym nie przejmuje. Lepiej więc oprotestowywać i patrzeć jak zarasta nam przestrzeń zielona, niż pozwolić na budowę biurowca, którego inwestor pewnie w przyszłości starać się będzie o to by dokonać rewitalizacji parku- choćby ze względu na prestiż budowanego obiektu. Kraków.



Na zakończenie - dobra rada dla wszystkich na te wiosenne dni...



Niezależny Recenzent Miejski